
Mojej muzie i zarazem siostrze Grażynie Cupiał – dedykuję Dusielaka . Szeptun.
Jacek dzisiaj pierwszą noc spędził na kwaterze u ciotki Agaty. To była bardzo dobra noc. Był spokojny bo miał nadzieję, że Szeptun znajdzie radę na to – aby mógł żyć jak inni.
Wyszedł przed chałupę i swoim zwyczajem rozprostował kości. Popatrzył na wschód słońca. Tutaj na tle drzew, słońce pojawiało się nieco później, przebijając się z trudem, przez ich gęste korony. W końcu promienie oświetliły studnię i kupkę drewna szerokim pasem. Krople rosy błyszczały jak diamenty poprzyklejane do wąskich źdźbeł traw. Patrzył jeszcze chwilę na otaczający go piękny widok i dopiero klekot bociani sprowadził go na ziemię. Na gałązkach modrzewia śpiewał kos, a drugi odpowiadał mu nieco dalej. Za chwilę cała okolica rozbrzmiewała śpiewem ptaków. Poszedł do studni, naciągnął wody, umył się, wziął naręcze drew i zaniósł pod piec. Ciotka już nie spała i odmawiała różaniec, nie chciał jej przeszkadzać, powiedział tylko – Szczęść Boże – na co kiwnęła mu ręką.
Szedł piaszczystą drogą przez wieś i patrzył na budzące się w zagrodach życie. Wypędzano krowy z obór, wypuszczano kury, a koty leniwie przeciągały się w promieniach słońca. Psy szczekały na każdego, kto szedł, a kogut oznajmiał pianiem – pobudka wstać . Piękne to były chwile i zawsze go urzekały swoim spokojem codziennych obowiązków. Doszedł już do chałupy Helenki, ale ta w oddali pędziła krowy na pastwisko. Jakby wyczuła, że Jacek idzie, odwróciła się i zobaczywszy go pomachała mu ręką . Też jej pomachał.
Przeszedł koło chałupy Józefa, zaraz za nią skręcił w prawo i wyszedł na drogę między łąkami. Tu już dobrze grzało słońce i mgły poranne już się rozmywały. Szedł boso po trawie, pozostawiając po sobie ciemne ślady. Obejrzał się i uśmiechnął – wyszedł z tego niezły wężyk. Doszedł do pierwszych zabudowań kolejnej wioski i raźno szedł dalej. Czasami pozdrowił kogoś, ale się nie zatrzymywał. Doszedł do chałupy ogrodzonej płotem z wikliny, na słupkach odrastały młode witki. Dwa wielkie psy biegały wzdłuż płotu, ujadając zaciekle. Z chałupy wyszedł Szeptun i gwizdnął cicho. Psy natychmiast podbiegły do niego i stanęły w pobliżu.
Jacek widział Szeptuna tylko raz, ale zrobił na nim duże wrażenie. Teraz mógł mu się przyjrzeć lepiej. Niewysokiego wzrostu, ubrany w płaszcz za kolana, z szerokimi rękawami i dużym kołnierzem, do tego kaftan z wyhaftowanymi gwiazdami. Na głowie miał krymkę w dziwne znaki, w ręce trzymał długi kij zakończony podwójnym krzyżem, który oplatały różańce do samej ziemi. Na przegubach dłoni, miedziane pierścienie, a w lewej ręce zwitek kory brzozowej. Na spodniach, szerokie pasy na samym dole. Stał przed drzwiami o szerokich framugach, rzeźbionych w różne znaki. Na samej górze trzy symbole. Z boku chałupy studnia, a obok niej żuraw z wiadrem do czerpania wody.
Nagle otworzyła się wiklinowa furtka, sama z siebie. Jacek powiedział – Szczęść Boże i chciał wejść, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Stał jak zamurowany , nawet nie mógł mrugnąć powieką. Szeptun powoli podszedł do niego, brzozową korą dotykał w różnych miejscach, jakby coś chciał wytrzeć i strzepywał w różnych kierunkach. Postał jeszcze chwilę i powiedział – chodź za mną. Jacka odblokowało i posłusznie poszedł za nim. Przed wejściem stała woda w niewielkiej balii. Szeptun kazał mu umyć nogi i wejść do środka.
Wszedł do sieni, w której pozawieszane były zioła, podobnie jak i na ścianie chałupy. W środku dymiło się lekko kadzidło, ale pachniało o wiele intensywniej niż to, którym Szeptun kadził izbę u Józefa. Weszli do izby. Na ścianach pozawieszane były obrazy. Szczególne wrażenie robił jeden z nich, na samym środku ściany, przedstawia twarz z okiem na miejscu ust i ustami na miejscu oczu, otoczoną falującymi długimi włosami. Po bokach wisiały ikony.
Szeptun kazał mu stanąć naprzeciwko zasłoniętego okna. Panujący półmrok potęgował jeszcze tajemniczy nastrój.
Szeptun podszedł do niego od tyłu i zaczął szeptać niezrozumiałe słowa. Ich dźwięk był chrapliwy i gardłowy. Jacek poczuł na swojej głowie ręce i łaskotanie po głowie, które przemieszczało się raz koło razu, aż dotarło do tylu nasady głowy.
Szeptun teraz podszedł do otwartej skrzyneczki i strzepywał coś z rąk. Potem zamknął ją i potrząsnął. Otworzył klapkę na górze. Patrzył przez szybkę na światło w środku, które nagle zgasło.
Szeptun siedział i rozmyślał, w końcu powiedział – chodź . Przeszli do drugiej izby, gdzie było dużo światła. – Siadaj obok mnie i opowiadaj, tylko nie zatajaj niczego.
Jacek rozpoczął swoją spowiedź – nigdy nie śpię w nocy , tylko leżę, pomimo tego mam widzenia senne . To są często piękne obrazy jak z książek, a czasami okropne wydarzenia. Mam wrażenie jakby ktoś nimi rządził wtedy, podpowiadał mi co mam robić. Czy jestem człowiekiem? Zewnętrznie tak, mam też ludzkie uczucia radości, gniewu, strachu, wstrętu, zaskoczenia i rozpaczy. Zdarza mi się – lęk, obawa. Potrafię wpaść w euforię, ekstazę , ale bywam i nieśmiały, popadam w melancholię i zadumę. Czasami mam dość życia, ale wtedy pojawia się nadzieja i spokój. Potrafię podziwiać i być wdzięczny oraz czuć to samo co inni.
Przychodzi jednak moment, gdy tracę siły i staję się słaby . Jedyną możliwością jej odzyskania staje się czyjś oddech. Pochylając się nad kimś, wdycham razem z jego oddechem siłę, jaką tamten posiada – dokonuje to się wraz z wydechem tamtej osoby. Gdy zamknę usta, przepływ się kończy i wtedy wraca oddech temu, z kogo czerpię siłę. Niestety nie zawsze jednak mogę to kontrolować, szczególnie jak następuje spełnienie z kobietą. Po prostu łapie jej oddech, bez swojej woli, co potęguje jej i moje doznania i trwamy tak w uniesieniu do ostatniej chwili jej życia. Wtedy tracę świadomość na chwilę, a może zasypiam i budzę się obok zwłok ukochanej. Żal, ból, rozpacz, wstręt i gniew do siebie opanowują mnie całego. Znikam wtedy, chodzę po lasach i polach – dopiero po jakimś czasie dochodzę do siebie. Jacek skończył i zamilkł.
Szeptun wysłuchał w milczeniu o nic nie pytał, znał takie przypadki, dotykały one niektórych. Stwory te znane ludziom jako Licho, Leszy, Południca, Wiła, Topielica i inne – zawieszone były pomiędzy istotami z tego i tamtego świata. Takim właśnie bytem, był Dusielak. Niewątpliwie stworzył go Szatan, a to bardzo trudny przeciwnik. Czy będzie mógł pomóc, wołającemu o pomoc – jest nadzieja, ale nie stanie to się natychmiast, potrzeba czasu.
-Posłuchaj mnie uważnie – Zaczął Szeptun – musisz wiedzieć, że jak się powiedzie zostaniesz zwykłym człowiekiem. Będziesz musiał jeść, pić , spać i oddychać – aby żyć. Będziesz się starzał jak wszyscy inni, chorował, aż dotrzesz do kresu swego życia i umrzesz. Stracisz wszystkie przymioty dane od Szatana i będziesz rozliczany przez Boga. Twoje grzechy jakie popełniłeś – będąc demonem, będą ci odpuszczone, z każdego grzechu po przemianie, będziesz rozliczany, jak inni ludzie. I pamiętaj z Szatanem nie ma układów, trzeba go odrzucić i dążyć do swojego, bez zwątpienia. Czy jesteś na to gotowy – tak jestem – odparł Jacek.
Przez siedem dni będziesz się oczyszczał – jak to zrobisz, przyjdziesz ponownie do mnie .
W pierwszym dniu rozsypiesz sól, którą ci dam, naokoło łóżka, zioła powtykasz w strzechę chałupy, zrób to tak żeby nikt nie widział. Kładąc się do łóżka, myśl o tym jaki chciałbyś być, powtarzaj kilkukrotnie – Pragnę być człowiekiem i żyć jak on, pracować, jeść, pić, kochać, mieć rodzinę i w końcu umrzeć. Oddaję ci szatanie to czym mnie obdarzyłeś bez mojej woli – podaruj to temu, co ci duszę sprzeda. Rano, gdy wstaniesz wyjdź przed dom i powtarzaj to kilkakrotnie.
W drugim dniu okadź cały pokój ziołami jakie ci dam. Rób to od podłogi, aż po powałę, raz koło razu, powtarzając przy tym – Demon niech wyjdzie ze mnie i duszy mojej. Po tym wyjdź i nie wchodź do izby aż do nocy.
W trzecim dniu – weźmiesz nieduży, jak najbielszy kamyk polny, włożysz do małego lnianego woreczka i zawieś na szyi na silnym rzemieniu. Wyciągnij go zawsze jak będziesz czuł zwątpienie w swoja przemianę – spróbuj nagryźć zębami, a potem powiedz – wzmocnij mnie i chroń od zła. Możesz powtarzać to wielokrotnie. Dbaj o kamyk, aby go nie zgubić.
Potem dokładnie wytłumaczył kolejne rytuały, niezbędne do oczyszczenia . Kazał Jackowi powtórzyć wszystko kilkukrotnie, aż był pewien, że niczego nie pomiesza. Co dalej robić, miał się Jacek dowiedzieć za tydzień