
Najnowsza książka Tomasza Jankowskiego, właśnie została zatwierdzona i trafiła do druku . Jej tytuł to ” W Bąkowej Górze” . To już druga książka opowiadająca o Bąkowej Górze.
W czasie spotkania zorganizowanego przez Bibliotekę Publiczną w Ręcznie przy okazji prezentacji pierwszej książki – ” Floriana Szarego przypadki” – Tomasza Jankowskiego.
Tomasz Jankowski Urodził się w Poznaniu, ale dzieciństwo spędził w Licheniu i Koninie. Co zatem przywiodło go do Bąkowej Góry? Całą inspiracją był pobyt w Bąkowej Górze. Tutaj spotyka Czesława Sarnę , który ukochał nadpiliczne ziemie. Jego babcia Eleonora Posiak i dziadek Franciszek Sarna urodzeni w Niewierszynie, przelali na niego całą miłość . Jak pisze sam o nich, zawdzięcza im wszystko . Pochowani zostali na cmentarzu w Bąkowej Górze.
Zdjęcie otrzymałem od Czesława Sarny . Babcia i dziadek.
Mam pisać o Tomaszu Jankowskim a piszę o Czesławie, nie bez powodu. Wprowadzenie do książki „W Bąkowej Górze” napisał właśnie on. Miałem wyjątkowe szczęście, posłuchać tego na własne uszy.
Jak poznałem Czesława Sarnę .
Któregoś razu w komentarzu do mojego postu na FB, wpisał się , nawiązaliśmy kontakt.
W środę otrzymałem telefon, że obydwaj panowie wybierają się do Bąkowej Góry. Ucieszyłem się niezmiernie, bo nie mogłem być na spotkaniu w Ręcznie. Rano w piątek otrzymałem telefon, właśnie wyjechaliśmy z Konina. Rozmawiamy o podróży i obiedzie. Panowie mają kupić coś po drodze i zjeść dopiero po przyjeździe. Rozłączamy się i coś mi w głowie siedzi, że przecież mógłbym zrobić jakąś naszą regionalną potrawę . Wiem ostatnio robiłem kilka razy prazoki i kapuśniak z borowikami i dobrze mi to wyszło . Dzwonię do Czesława i proponuję obiad u mnie. U ciebie to nie, bo mamy spotkać się jeszcze z kilkoma osobami, ale jak możesz to ładuj gary i przyjeżdżaj do Spichlerza . O i to jest dobry pomysł , tak zrobię. Niestety jak to bywa w trasie , jest zator na autostradzie za Łodzią . Trochę się opóźni, ale nie martwię się, bo kapuśniak już gotowy a prazoki robi się szybko. Dostaję telefon i wstawiam ziemniaki. Wszystko udaje się wyśmienicie, zawijam garnek w ręcznik i koc , pakuję do torby. Zajeżdżam pod Spichlerz ok 18.30 . Witam się z Panem Tomaszem i przedstawiam. Przechodzimy od razu na ty, bo różnice wiekowe nie są wielkie. Wstawiam na kuchenkę kapuśniak, podsmażam boczek z cebulką . Wszystko jest gotowe, czekamy na pozostałych. Czesław pojechał po Panią Marię Czarczyk z Kalinek. Z jej to relacji powstał wiersz ” Ich było dwunastu”. Reszta ma przyjechać przed dziewiętnastą. Za kilkanaście minut siadamy do stołu.
Przy kolacji toczy się miła rozmowa, pierwszy raz widzimy się w tym gronie, ale rozmawiamy jak starzy znajomi. Tak to jest, jak ludzi łączy wspólna pasja . W pewnej chwili Czesław nie wytrzymuje i wyciąga pięknie haftowaną koszulę . Jej historia jest niezwykła jak i on sam , dlatego postaram się przybliżyć tą postać, jeśli da się namówić na opowiedzenie o sobie. Zdradzę tylko, że koszula przyjechała z Australii.
Kolacja dobiegła końca, czas na książki i opowieści . Nie możemy się nagadać, opowiadam o tym co warto zobaczyć w okolicy. Niezwykli ludzie, generałowie, cichociemni, partyzanci, rycerze i ludzie teraźniejsi, których warto spotkać a których unikać, są tematem naszej rozmowy. Wymieniam miejsca w które warto zajechać, lista jest długa. W końcu dochodzimy do wniosku, że trzeba to powtórzyć – dwa dni to za mało. Ale na szczęście udaje im się zrealizować wszystko co zaplanowali. Szczególna energia bije z obu tych wspaniałych ludzi. Absolutnie nie dał bym im tych lat jakie dźwigają na karku. Do naszego grona dołącza jeszcze jedna ciekawa postać, muzyk przedsiębiorca i sympatyczny człowiek. Serwuję mu spóźnione prazoki i kapuśniak – pałaszuje z apetytem, zachwalając danie. Potem rozkłada dwa instrumenty i zaczyna prezentować ich możliwości . To co usłyszałem trochę mnie zaskoczyło, jeden z nich ma służyć Czesławowi do nauki gry na fortepianie . Opowiada, że ciągle zazdrościł żonie tej umiejętności, w końcu postanowił się nauczyć . Taka inspirująca zazdrość to rozumiem w przeciwieństwie do tej zawistnej, której nigdy nie rozumiałem i nie rozumiem. Chcesz coś osiągnąć, to rób – jakie to proste.
Dokonaniom na instrumencie przysłuchują się muzykanci z ustawionej nieopodal szafki i pewnie się dziwują temu co słyszą , że tak można pięknie grać na jednym instrumencie.
Czesław odwozi Panią Marię, nasze grono opuszcza też Paweł z Przedborza, z którym udało mi się umówić na kolejne działania . Muzyk zajmuje się sprawdzaniem nowego instrumentu a my możemy w spokojnie porozmawiać. Nowa Sól to miejscowość, którą wybrał sobie Tomasz do życia. To miasto na Ziemi Lubuskiej oddalonej zaledwie o 20 km od Zielonej Góry . Pokazuje mi książki ze zdjęciem Bachusa a mi robi się ciepło. Przecież to rodzinne miasto mojej żony a do tego moi rodzice, wybrali je do życia po wojennych zawieruchach. Tutaj spędziłem swoje dzieciństwo i 30 lat dorosłego życia . Rozmawiamy o ludziach i miejscach jakie znam. Tomasz czyta kilka wierszy, czym wprawia mnie w osłupienie, bo są z tak zwaną ikrą .
Podarowuje mi książkę i wpisuje dedykację – co ma dla mnie szczególne znaczenie.
Sięgam odruchowo po aparat i robię zdjęcie. Tomek nawet tego nie zauważa .
Przyjeżdża Czesław siada obok nas , bierze projekt książki – W Bąkowej Górze. Posłuchajcie mówi i zaczyna komentarz jaki do niej napisał :
” Przeczytałem jednym tchem …. Za wcześnie na pełny komentarz…. Warsztat językowy, powyżej oczekiwań. Niezbędny jest nasz wyjazd w tamte strony, następne spotkanie z historycznymi ludźmi, pozyskanie zupełnie nowych informacji, po których być może wyklują się kolejne rozdziały. Wena twórcza autora bierze się z bezpośrednich relacji z żywymi reakcjami autentycznych ludzi, sytuacji i widzianych obrazów i przedmiotów w większej przewadze niż to , co autor wtórnie zdobył z drugiej lub trzeciej ręki…. Aby zrozumieć i pokochać to szczególne miejsce na mapie Polski, potrzeba opowieści tamtych ludzi. Mieszkając na obcej ziemi, zawsze brakowało mojemu ojcu jak najczęstszych powrotów, do prawdziwego domu jakim jest to serce Polski. Tam ono bije najautentyczniej . Tadeusz Różewicz i jego ” Echa leśne „, czy ” Matka odchodzi” najpełniej oddają ten klimat…. Podobno król Jagiełło uwielbiał odwiedzać to miejsce . Co jeszcze ??? Bąkowa Góra to magia płynąca z głębi ziemi…. Trochę bajkowa i inspirująca do bajek… Życie znojne potrzebuje bajki…. By przetrwać do jutra…. Myślę że Kraszewski też pisał bajkę, bo on tam mieszkał i ubarwiał każde wydarzenie …. W domu rodzinnym na obczyźnie, jakim był pobyt na ziemi gdańskiej 18 lat , wielkopolskiej 5 lat i Pomorzu Zachodnim lat 55, nigdy nie czułem takiej więzi i tęsknoty jaka zamieszkała w sercu dziecka podczas pierwszych 13 miesięcy życia. TAM każdy, przyjazd ciotek i wujków to było słuchanie opowiadań z zapartym tchem…. Wojna, partyzantka, grzyby, las i rzeka Pilica…. Ojca Niewierszyn, w zaułku łączących się rzek Pilicy i Czarnej …. Przyjazd babci Eleonory to był cud, jakiej jest oglądanie podwójnej tęczy na niebie…. Ojciec zabierał mnie tam na wesela, gdzie dzieci spały w stodole na sianie, na pogrzeby też …. Prawdziwe wiejskie smaki chleba i masła. Pomidory i mizeria ze świeżych ogórków z prawdziwą śmietaną. Z pieprzem. Domowej kiełbasy i szynki. Kugel od święta. Zalewajka na co dzień. ” Źmioki i borszcz” . Kiedy po latach odwiedzam to miejsce, parkuję przy kościele. Spotykam dwie babcie. Podlewają kwiaty przy krzyżu. A to ty Stasiek . Wróciłeś. Całkiem podobnyś do ojca Cześka. Ostatnio byłeś na weselu u Janka. Zmordowałeś się podróżą. Bo nie mogliśmy cię obudzić w tej stodole… Innym razem remiza i sklep w Bąkowej Górze. Kilkoro dzieci. Przedstawiają się z jakiej rodziny. A pan ? Na plebanię czy na cmentarz ? Żywo opowiadają o wszystkim , co się tu dzieje. Czuję , że jestem w domu…
Czytam jeszcze raz to co wysłałem… Jest 5.10, nie widzę tekstu… Mokre oczy. Jest dobrze. Moje prawdziwe emocje to cały komentarz. Pytanie do wnuczek – co najważniejsze w życiu ? Dziadek ! Wiadomo, Bajki …i ? POEZJA. Bo bajka to cała wyobraźnia …Poezja to wysublimowana kreacja, działań, myśli i muzyki … Tym różnimy się od trawy i drzew w lesie. To rzecze Czesio .
W dzieciństwie po prostu Stasiek
Czesław Sarna
14 września 2022r. „
Zapada cisza, mam ciarki i ocieram łzę . Jakie to prawdziwe, od serca . Ilu nas poszło w świat i rozsypało się po całej Polsce i wszystkich kontynentach… Trudno oddychać, bo w gardle ściska. Boże jak dobrze, że możemy tu być, w samym sercu Polski. Jak dobrze, że możemy tu wracać, żyć , tworzyć, że mamy wybór . Jak dobrze, że to bieda danie, jak prazoki, stały się luksusem. Po cichu, idę na górę do łazienki, obmyć twarz.. Przy powrocie robię zdjęcia. Tu był kiedyś spichlerz , teraz wspaniałe klimatyczne miejsce, gdzie można wynająć pokój lub domek.
Nasze spotkanie dobiega końca, zbliża się północ. Po drodze wielka stara wierzba z olbrzymią dziuplą . Przypominają mi się różne opowieści o strachach, diabłach i świckach . Żegnam się Czesławem i Tomaszem , który na koniec podarowuje mi jeszcze drugą książkę z wierszami o Zielonej Górze, „Wina wina” . Czesław daje mi porcję wątróbki , jaką zakupili po drodze, tak na wszelki wypadek . Będzie jutro na obiad. Wsiadam do samochodu jeszcze przed północą, po drodze mijam zamek i dworek na Bąkowej Górze . Potem jadę koło zamku w Majkowicach. W dole na Kresach na roztaju dróg, obok pomnika, przy poległych żołnierzach 5. lipca 1945 roku widać łunę od palących się zniczy. Ale to już zupełnie inna historia .
Czesław Sarna zamieścił taki post na FB. To fragment książki „W Bąkowej Górze” W druku..
Chciałem jeszcze serdecznie podziękować Wszystkim uczestnikom tego spotkania.
*Zdjęcie ze strony Biblioteki Publicznej w Ręcznie
Łęg Ręczyński 05.03.2023r.