Minął cały miesiąc jak Licho zadomowiło się na Młynkach. Bardzo mu się tu podobało, nie było za dużo ludzi i każdemu mogło poświęcić wystarczająco dużo uwagi. Tędy też przechodziły drogi z pobliskich wiosek, bo był tu mostek obok młyna. Przyjeżdżali tu też chłopi mielić zboże i często czekali długo w kolejce. Woda leniwie spadała na koło i zboże mełło się długo. Licho uwielbiało siadać obok chłopów i słuchać ich opowieści. Szczególnie jednemu, wychodziło to bardzo składnie. Opowiadał o diabłach, topielcach , zmorach i południcach. Przyjemnie było go słuchać i Licho starało się jak najwięcej zapamiętać, aby później to samo robić, co chłop gadał. Właśnie przyjechał ten gawędziarz, wyciągnął machorkę i skręcił papierosa. Jak chcecie coś posłuchać to chodźcie bliżej , zaczął. Opowieść była o południcy.
W jednej wsi nad samą Pilica mieszkał chłop Józef ze swoją żoną Marianną i 6 dzieciaków. Bieda była w chałupie i chłop nie wiedział jak temu zaradzić . Postanowił zasadzić tytoń nad samym bagnem, aby nikt tego nie widział, bo było to zakazane. Dobrze by na tym zarobił, ale nie mógł go nikt dostrzec. Postanowił pracować tylko w południe, jak nikt w polu nie robi. Zasadził sadzonki, które pięknie rosły w duże liście. Podlewał je pieczołowicie i chwasty wyrywał. Przyszedł lipiec i straszny upał. W kilku miejscach miał chłop beczki ustawione i do nich nosił wiadrami wodę z pobliskiego stawu przy bagnie. Wieczorem przychodził jak ciemno się robiło i podlewał roślinki. Właśnie przy tym zauważyła go Południca. A ty dziadu jeden pomyślała w południe pracujesz, poczekaj drogo ty za to zapłacisz. Wlazła mu na ramiona i zaczęła za szyję dusić. Chłopu słabo się zrobiło i upadł jak długi . Słońce coraz mocniej grzało a on leżał tak kilka godzin. Zaniepokojona żona, nie mogąc się go doczekać, poszła zobaczyć co się z nim dzieje. Leżał na wznak cały blady i oblany potem, do tego ślinił się strasznie i był bezwładny, pozbawiony całkowicie siły. Kobieta przelękła się strasznie i po wózek pobiegła. Wzięła ze sobą dwójkę najstarszych dzieci i wspólnie nieszczęśnika jakoś na wózek położyli . Z wielkim trudem do domu dopchali, bo koła drewniane były i w piach się zakopywały a Południca jeszcze na osie kół przyciskała. Marianna strasznie się o męża bała i po znachorkę posłała. Babka popatrzyła na chłopa i za ratowanie się wzięła. Kazała okna zasłonić, położyła go na łóżku, rozebrała prawie do naga i okłady z zimnej wody zaczęła robić. Cały czas mamrotała też jakieś zaklęcia i w chałupie kadzidła paliła. Poleciła też do wody dodać szczyptę soli i poić nią chorego. Chłop zaczął przytomność odzyskiwać, ale cały czas blady był i ciężko dyszał. Południca zaglądała przez okno czy już po wszystkim i widząc, że chłopu lepiej się robi, chciała wejść do chałupy, aby go podusić jeszcze, ale ciemności i kadzideł się bała. Eh szkoda czasu zajmę się nim jeszcze jak będzie w południe pracował i tak go przyduszę, że ducha na polu wyzionie. Poleciała wzdłuż drogi, aż kurzyło się za nią . Już miała zająć się Żydem co wózek wyładowany towarami na handel pchał, ale ten w cieniu usiadł i wodą zaczął zarośniętą gębę przemywać. Popatrzyła na niego z żalem i pognała dalej patrolować pola i drogi.
Chłop skończył opowieść. Co dalej – zapytał jeden z parobków młynarza co przystanął posłuchać. Ja Ci dam co dalej, zaskrzeczała młynarzowa i ścierą się na niego zamachnęła. Do roboty się weź a nie głupot słuchasz. Licho popatrzyło na babę, jakie głupoty, fajna opowieść. Dam ja ci głupoty i od razu kobita się o korzeń potknęła co jej pod nogami się pojawił. Upadła przy tym i nadgarstek potłukła. Licho postanowiło, że jeszcze się młynarzową zajmie a teraz pójdzie Południcy poszukać. Może razem się za Młynki wezmą, to dopiero będzie zabawa. Łaziło Licho po polach w południe przez kilka dni, ale Południcy nigdzie nie było. Dopiero na piąty dzień coś dziwnego się stało. Bardzo słabo się poczuł i w cieniu pod dębem usiadł. Obok niego usiadła zjawa w powiewnych szatach i wiankiem ze zboża na głowie. Słyszałam jak mnie wołasz, czego chcesz, powiedziała zjawa. To ty jesteś Południca zapytało Licho. Ja bo co nie podobam Ci się, odparła. Ależ skąd, ładna jesteś i wpadłaś mi w oko . Nie sadź po wyglądzie, potrafię nieźle dokuczyć, słabo ci się zrobiło a to moja sprawka. Tym bardziej z podziwem Licho na nią popatrzyło. A ja jestem Licho i tu niedaleko mam swoją wioskę z młynem.
Zaczęli ze sobą rozmawiać i stracili rachubę czasu, opowiadali o tym co robią i jak dokuczają ludziom a czasem i zwierzętom. Słońce zaczęło już być nisko i zachodziło za horyzontem. Co ja teraz zrobię, do siebie nie zdążę a nocy się boję . Choć do mnie, mam wygodną kwaterę zaproponowało Licho. Południca ochoczo przyjęła zaproszenie. Któregoś razu zdarzyło jej się zostać w polu na noc i bardzo to przeżyła. Z każdej prawie wierzby co rosły przy drodze, wychodziły różne diabły i biorąc się za ramiona szły do knajpy. A co wyrabiały jak wracały to wolała zapomnieć. Obleśne włochate bestie.
Pierwszy raz przypatrzyła się swojemu towarzyszowi. Licho wiedział, jak trzeba się zaprezentować, przybrał postać młodzieńca. Wyższy o 20 cm od swojej towarzyszki o zgrabnej sylwetce, blond włosach z niebieskimi oczami jak niebo. Ubrany z miejska robił wrażenie. Nagle ich oczy się spotkały i zobaczyła ogniki w jego oczach.
Wzięła go za rękę i powiedziała prowadź. Dawno, dawno temu miała kochanka Wodnika, ale ten zawsze był mokry i do tego ciągle wabił młode dziewczyny, aby je utopić. Znosiła go, bo był dobrym kochankiem, ale w końcu jak ją chciał do studni wciągnąć, napuściła na niego kobiety ze wsi a te przekonały mężów, aby zasypali studnię. Pozbyła się tym sposobem kochanka, ale stanęła przed diabelskim sądem. Lucyferowi nie spodobało się to, bo trudno było znaleźć kogoś na jego miejsce. Pod jej urokiem wybaczył jej po tym jak spędziła z nim noc. Jeszcze do dziś pamięta jego ohydny oddech i tysiące dłoni jak ją obmacywał. Ode chciało jej się miłostek na długo i dopiero teraz po tym jak zobaczyła te błękitne oczy, coś zastukało w jej kamienne serce. Doszli do chałupy w której miała spędzić noc. Popatrzyła na nią i zrobiła na niej dobre wrażenie, ma niezły gust pomyślała. Dzieciaki, samotna utrudzona kobieta uwijająca się przy kolacji. Nie ma co wybrzydzać, pobędę tu to będzie jeszcze więcej utrudzona – pomyślała. Zobaczymy jak noc minie i uśmiechnęła się do swojego towarzysza.
Siedli do kolacji i miło było patrzeć jak dzieciakom nagle zaczęło z misek ubywać. W końcu dzieciaki prawie głodne poszły spać, bo tą dwójkę podniecały takie zabawy i specjalnie dokładały sobie po łyżce od każdego. Babina poszła spać tylko o jednej łyżce prazoków i kubku mleka. Tych dwoje zostało samych w pokoju. Usiedli obok siebie na łóżku. Licho chwyciło ją za rękę i delikatnie głaskało po dłoni, potem zaczęło całować między palcami. Zrobiło jej się słodko. Obiecała sobie być lubieżną na tyle, ile będzie potrafić ! Licho jakby to czuło i posuwało się tej nocy do wszystkiego co było do tej pory tylko w jego marzeniach. Tych dwoje poczuło się jak nigdy dotąd. Zasnęli dopiero nad ranem.