
Od Wielu lat intryguje mnie grób przy drodze leśnej niedaleko Będzyna i Zbyłowic. Udało mi się dowiedzieć, że tu pochowani są cyganie, którzy ukrywali się tutaj w czasie II Wojny Światowej. Kilkakrotnie sprzątałem grób i odnowiłem napisy, wywiozłem też zalegające w lesie stare wiązanki i sztuczne kwiaty oraz znicze ( pisałem o tym na fb ). Ktoś z cygańskiej rodziny, pamięta o tym miejscu, bo pojawiają się tutaj na Wszystkich Świętych, składają nowe kwiaty i znicze. Cyganie obchodzą to święto po swojemu, widać ślady po ognisku i patyczki po smażeniu kiełbasek. Biesiadowanie, granie i śpiewanie to tradycja. Opowiadają wtedy o życiu i zasługach zmarłych. W dniu tym piją wódkę i wylewają wtedy połowę na grób wypijając resztę. To takie symboliczne bycie ze zmarłym z którym chcą być tego dnia. Dla Romów to radosne święto bo mogą być wtedy ze swoimi bliskimi. Opowiadają wtedy o historii swoich rodzin i zmarłym . Szkoda, że nie udało mi się nikogo z nich spotkać, choć kręciłem się obok tego miejsca kilkukrotnie w czasie świąt . Może kiedyś się uda i dowiem się o tej tragicznej historii z ich ust i uzupełnić posiadane informacje.
Zacząłem szukać informacji o tym grobie i znalazłem wpis w Internecie , ale jest on oparty bardziej na domysłach a nie relacji świadków, autor starał się czegoś dowiedzieć, ale nie trafił na tych co to widzieli lub nie zdobył zaufania miejscowych ludzi, którzy byli świadkami tego mordu. Jednak dzięki temu artykułowi, dowiadujemy się o partyzantach i ich działalności w czasie II WŚ w czym specjalizuje się autor. Pisze też o konfidencie i wykonanym na nim wyroku . W artykule nie ma nic o miejscu obozowania , gdzie i jak się odbył mord , czy byli jacyś świadkowie, kto ich pochował, kto wystawił grób, w końcu ile było osób. Wpis na Internecie pochodzi z 2011r. i warto go przeczytać. *

Przede mną bardzo trudne zadanie jak po 80 latach znaleźć naocznych świadków – czy to możliwe ?
„Kropla drąży skałę” i moje działania na FB przyniosły efekt – Napisał do mnie jeden z grupowiczów, że zna kogoś, ko może coś wiedzieć na ten temat.
Pojechałem do niego wraz z żoną Urszulą jeszcze tego samego dnia . Mężczyzna opowiedział nam, że jego ojciec był świadkiem, mordu jakiego dokonali Niemcy 6 marca 1944 roku na rodzinie Cyganów i grobie przy leśnej drodze. Obiecał mi też pokazać te miejsca o których wspomniałem wcześniej, ale ze względu na pogodę umówiliśmy się na bardziej pogodny dzień .
Dwa dni później wypogodziło się i postanowiliśmy z żoną pojechać na wycieczkę. Jadąc drogą od Zbyłowic, zjeżdżamy z asfaltu i jedziemy dalej leśną drogą . Na przeciwko tabliczki z napisem Obóz partyzancki spotykamy starszego pana jadącego na rowerze . Dzień dobry zagaduję , ciężko pod górkę . A Ciężko bo i lata nie lekkie , odpowiada mój rozmówca i się zatrzymuje. To pewnie dużo Pan wie o tym co tu się działo. Patrzy na mnie bez zaufania w oczach. Ano widziało się to czy tamto i chce odjeżdżać. Chwileczkę, może Pan poczekać , przedwczoraj rozmawiałem o grobie i zamordowaniu cyganów tu nieopodal.
A Pan kto jest i patrzy na mnie podejrzliwie. Przedstawiam się i opowiadam o mojej rodzinie wujkach, ciotkach i rodzicach. Jego wzrok łagodnieje i pyta czy wujek Józek jeszcze żyje. Odpowiadam, że niedawno umarł, a gdzie mieszkał pyta mój rozmówca. Odpowiadam mu wyczerpująco i dodaję, że opisuję różne historie na stronie Oko Pilicy.
O słyszałem o tym mówi starszy Pan , sąsiadka mi coś czytała, że Misztela i Oko Pilicy remontuje teraz kapliczkę na Fandulance. Zgadza się remontujemy ją ze znajomymi, odpowiadam .
Lody pękły, widać zadawala go moja odpowiedź, bo starszy Pan schodzi z roweru i go obraca, pojadę z wami i pokażę wam wszystko i opowiem . Tutaj już byli tacy co dopytywali a potem głupoty pisali, że cyganie kradli i dlatego ich wydano. To bzdura, owszem chodziła cyganka po prośbie za chlebem czy ziemniakami, ale gdyby kradła to dawno by ich ludzie stąd wygonili, tu wszyscy mieliśmy straszną biedę . Kupowali jedzenie jak cyganowi udało się zarobić parę złotych, ale co robił, tego nie wiem , bo tego mi ojciec nie mówił .

Przejeżdżamy kilkaset metrów i nasz przewodnik się zatrzymuje – to tutaj się odbyło. Nie było tu lasu , Niemcy go kazali wyciąć i wywieźli . Mój ojciec pracował jako pilarz i dlatego był w tym czasie nieopodal, przy kolejnym wyrębie.
Czy może Pan dokładnie pokazać gdzie to było . Tak mówi i wskazuje nam miejsce. Niemcy robili obławę na partyzantów, ale ich tu nie zastali i strasznie się wściekli . Tutaj za wałem nad strugą, obóz mieli cyganie i właśnie na nich skupili swoją złość . Przyprowadzili ich w to miejsce i spędzili chłopów co robili przy wycince. Wśród nich był i mój ojciec. Ustawili ich właśnie w tym miejscu i zaczęli szykować broń. Mężczyźni zaczęli prosić żandarmów, aby zostawili cyganów , bo nic złego nie zrobili. Cyganka z dzieckiem na ręku prosiła o litość, nic nie pomogło. Nagle jeden z żandarmów strzelił do niej , upadła i wypuściła dziecko. Byli z nimi też synowie, jeden z nich nie czekając na więcej, zaczął uciekać drogą do Pilicy. Żandarmi zaczęli do niego strzelać, ale na szczęście nie trafili, dobiegł do wału za którym się schował. To tak rozsierdziło Niemców, że od razu zastrzelili ojca i brata. Obok martwej matki leżała jej kilkumiesięczna córeczka. Chłopy prosili, błagali, że ją wykupią, aby tylko ją nie zabijali. Nic nie pomogło, jeden z nich strzelił w dziecko , potem drugi, ale dziewczynka jeszcze żyła i się ruszała. Padł trzeci strzał, ale życie nie chciało z niej wyjść – oblana krwią, dalej się ruszała. Dopiero czwarty strzał do tej maleńkiej istoty ją unieruchomił .
Straszny to był widok stojący z bronią gotową do strzału Niemieccy żandarmi, naprzeciwko nich drwale z taką nienawiścią w oczach do tych morderców, że gdyby wcześniej, nie kazali im zostawić siekier w lesie to pewnie rzucili by się na nich. Pomiędzy grupą katów i bezbronnych mężczyzn leżała we krwi zamordowana rodzina. Raus – raboti, raboti krzyknął jeden z nich.

Opowieść naszego przewodnika, była tak realistyczna, że po skończeniu zapadła dłuższa cisza . Obcieram łzy i przełykam ślinę .
Nasz rozmówca daje nam chwilę a potem wskazuje miejsce kilkadziesiąt metrów dalej . Tam są pochowani mówi. Wiem odpowiadam cicho. Na grobie zeszłoroczne znicze i wiązanki, odnowiony napis . Dobrze, że mają to miejsce, gdzie mogą przyjechać i po swojemu świętować , ze swoimi przodkami.
A gdzie był ich obóz pytam. Jak Pan chce to zaprowadzę odpowiada . Żona zostaje przy rowerach a my idziemy w las . Po drodze okopy – wie Pan tu nie było lasu jak dzisiaj . Za chwilę dochodzimy do wału . Tu kiedyś na strudze był młyn mówi i dlatego są te wały. Trochę dalej cyganie je rozkopali w jednym miejscu, aby dojechać nad strugę. Tam rozbili się obozem. Idziemy w to miejsce, rzeczywiście dało by się przejechać . Tam dalej jest jeszcze młynarzowa łąka mówi , ale już tam nie pójdziemy. Tutaj parę dni przed ich zabiciem , spotkał ojciec cygankę jak myła niemowlę w strudze. Zapytał czy się nie przeziębi, nie ma obawy i się uśmiechnęła, tylko ją troszkę omywam , aby się hartowała odpowiedziała.

Wracamy przez las , podziwiam kondycję mojego rozmówcy, który wiekowo mógłby być moim ojcem.
Dochodzimy do miejsca, gdzie zostawiliśmy moją żonę i rowery. Wychodzimy z lasu i za chwilę jedziemy drogą w kierunku Zbyłowic. Rozstajemy się z naszym rozmówcą na krzyżówce dróg.
Do widzenia mówię, przyjadę jeszcze do Pana . A przyjedź Pan mówi i się uśmiecha.
Całą noc śnią mi się okoliczne lasy i to co się w nich działo. W końcu się budzę wcześniej niż zawsze i postanawiam, że pojadę do naszego wczorajszego rozmówcy. Znam tylko imię i nazwisko, ale to nie szkodzi. Tu mnie znają już prawie wszyscy – wystarczy, że zapytam się pierwszej napotkanej osoby we wsi. Wsiadam na rower i jadę przez Majkowice, gdzie pogłębiają staw a potem dalej i podjeżdżam pod dom mojego wczorajszego rozmówcy. Siadamy przy stoliku , wyciągam kartkę, aby spisać odpowiedzi na pytania jakie będę zadawał.
Ale nie poda Pan mojego nazwiska, ani gdzie mieszkam, bo wie Pan przychodzą później jacyś obcy ludzie wypytują a potem dowiaduję się, że przekręcają i piszą to zupełnie inaczej niż opowiadałem, powtarza to co wczoraj. Obiecuję, że zostawię to dla siebie i najbliższych znajomych, którzy aż do jego śmierci tego nie ujawnią . Doskonale rozumiem co ma na myśli i dlaczego nie chce tego opowiadać obcym ludziom.
Oto jak przebiegała nasza druga rozmowa, przedstawię ją w formie pytanie i odpowiedź.
Co to była za obława tego 6 marca 1944r ?
Obława była na partyzantów, którzy kręcili się tu po okolicy. Jakiś konfident doniósł, że będą Pod Figurami. Ten sam konfident zaprowadził ich w to miejsce, ale nikogo nie zastali, bo o obławie powiadomił ich gajowy, podobnie jak i rodzinę cyganów.
Czy już były ziemianki na Figurach ?
Nie wtedy jeszcze nie były.
Dlaczego zatem cyganie się nie ukryli ?
Cyganka nie chciała, powiedziała mężowi, że przecież nie są partyzantami i nic złego nie robią .
Skąd byli żandarmi ?
Żandarmi stacjonowali w szkole w Ręcznie, ale może i jacyś jeszcze, bo było ich dużo , skąd przybyli na obławę to nie wiem .
Po morderstwie Niemców na cyganach , kto ich pochował ?
Niemcy kazali ich zakopać, nie mówili kto ma to zrobić. Wezwaliśmy grabka ( grabarza ) z Bakowej Góry , nazywał się Bitasik. Ten wykopał grób, wziął dwie pierzyny z wozu cyganów , na jednej położył ich obydwoje a pomiędzy nimi dzieci . Przykrył ich drugą pierzyną i zakopał. Ksiądz odmówił nad nimi modlitwę pogrzebową i poświęcił . Później w tym miejscu posadzono brzózki i ogrodzono płotkiem.
Czy był ktoś jeszcze na tym pogrzebie ?
Tego nie wiem, może i byli, ale ja byłem za mały , aby mnie tam brać . To wszystko co wiem opowiadał mi ojciec dopiero później. Pokazywał też miejsca, gdzie to było i jak to przebiegało.
A co się stało z końmi i wozem ?
Tego też nie wiem, może ten cygan co uciekł go wziął a może żandarmi zabrali . Nie wiem, ale we wsiach pobliskich nigdzie się, ani wóz i koń nie pojawił.
Skąd wziął się ten obecny nagrobek ?
Po wojnie przyjechał tu ich syn, odkopał grób i odnalazł schowane w pierzynie złoto. Zamówił wtedy u kamieniarza w Przedborzu ten krzyż z tą cierniową głową Chrystusa w koronie i kazał wyryć ten napis co jest na nim . Wykonał go Zakład Kamieniarski Paruzela w Przedborzu . A jak Stanisław Strzelczyk ze Zbyłowic zmieniał pomnik rodzinny w Bąkowej Górze, to ten stary przeniósł w to miejsce. Zostało ono ponownie ogrodzone i takie jest do dzisiaj.
Serdecznie dziękuję mojemu rozmówcy i wiem, że jeszcze do niego wrócę .
Mam też nadzieję, że uda mi się uzyskać zgodę właściciela gruntu, aby umieścić tam pamiątkową tablicę opisującą ten straszny mord.Autor po oczyszczeniu grobu i odnowieniu napisów.
- Oparte na relacjach dwóch różnych osób , które znacząco nie odbiegały od siebie. Nazwiska i adresy znane autorowi
- *artykuł z 2011r. Cygańska mogiła z epilogiem.